Strażnik zabrał notesik oraz pióro i schował gdzieś tam gdzie miał miejsce. - Nie, nie było tutaj żadnych zamieszek... Było spokojnie jak zwykle nie licząc kieszonkowców którzy zawsze grasują po targowiskach. Tego dziadostwa nie da się wytępić. Było spokojnie dopóki to się nie zaczęło, teraz miasto opustoszało, wszyscy pochowali się w domach i karczmach. A co panienka tak wypytuje? - zwrócił się do Evening. - Jest panienka może z jakiegoś wywiadu czy jak? Niestety nie pomogę, wyniki śledztwa są tajne i tylko straż ma do nich wgląd. Czemu was zatrzymaliśmy? Sami dobrze wiecie, ludzie giną bez powodu, musieliśmy wzmocnić ochronę na bramach przez co prowadzimy spis osób wjeżdżających i wyjeżdżających z miasta. - rzekł znudzonym głosem, ziewnął mocno przysłaniając sobie dłonią usta i kiwnął na swojego cichego współpracownika. Obaj sprowadzili halabardy do pionu opierając je sobie o ramię i nagle droga do wnętrza miasta stała otworem. Brama przy której staliście była bardzo wysoka i przysadzista, mocna i twarda, wybudowana z ciosanego kamienia łączonego ze sobą przy pomocy krasnoludzkiej zaprawy murarskiej. Od góry wywieszone miała sztandary Valfden które powiewały na wietrze. Cała trójka spokojnie przekroczyła bramę. Wchodząc do miasta znaleźli się w niezbyt szerokiej uliczce wokół znajdowały się wybudowane blisko siebie, jeden obok drugiego budynki. Większość z nich była mieszkaniami, reszta warsztatami czy sklepami. Ulice były prawie puste, może kilka osób które szybko zniknęły w swych domach. Ogółem pustka i trwoga. Na rogu ulicy znajdowała się okazała karczma, porządny, elegancki dwupiętrowy budynek wybudowany z drewna i pomalowany na biało, dach cały przysypany śniegiem. Duże okna przesłonięte od środka niebieskimi zasłonami, na parapetach jakieś kwiaty. Drzwi były mocne z jakimiś dziwnymi, zakręconymi zdobieniami, nad nimi przybity do ściany wisiał metalowy, pomalowany na złoto róg a pod nim napis "Karczma Złoty róg".
Krasnolud przekroczył bramę miejską i spojrzał na smutne, jakby wymarłe miasto, sprawiało wrażenie miasta widmo, nie wiedział co o tym sądzić więc nawet nie próbował snuć teorii. W tej chwili jedyne czego chciał to wejść do karczmy, do ciepła gdzie jego broda odtaje i napić się czegoś z procentami. Kobiety na pewno także chciały się ogrzać chociaż kto tam wie czego mogły chcieć, Sil nie wyrocznia. Ruszył żwawym krokiem w stronę "Złotego rogu" wciąż trzymając dłoń Armin w pewnym uścisku od czasu do czasu spoglądając na jej piękną, ciemną twarzyczkę. - Drogie panie, może wejdźmy na chwilę do karczmy, zagrzejemy się i zasięgniemy trochę informacji. - rzekł głosem spokojnym jak zwykle. Luna która na jakiś czas gdzieś znikła wreszcie dogoniła krasnoluda, zaszczekała w stylu "już jestem" i ruszyła za swym panem.