- Coś tu... pływa - szepnął niepewnym tonem. Nie miał zielonego pojęcia czego się spodziewać, jednak intuicja podpowiadała, że nie jest to coś, z czego obecności mogliby się cieszyć. Rozważał nawet przez chwilę, czy nie lepiej byłoby wrócić do wyjścia i zlecić zbadanie tych tuneli komuś innemu, uznał jednak, że na tym etapie byłoby to bezsensowne. Mimo to zdawał sobie sprawę, że sterczenie w wodzie nie przyniesie im nic dobrego.
Dłoń zaciśnięta na rękojeści spociła się, a on sam zaczął się trochę denerwować. Było zimno, a on stał po pas w wodzie, mając świadomość, że lada moment podwodne coś może go zaatakować, a on nie będzie się w stanie nawet obronić. To nie to samo, co walka na ubitym gruncie, twarzą w twarz z przeciwnikiem. Krótki urywany oddech wydobywał się z jego piersi tworząc widoczne obłoczki pary, a każdy, nawet najmniejszy ruch, odgłos, bądź słowo odbijało się echem, tworząc w jaskini bardzo nieprzyjemną, złowrogą atmosferę.
Niemniej, kanclerz nie zatracił umiejętności zimnej kalkulacji. Teraz, mając lepsze światło mógł rozejrzeć się po wnętrzu jaskini. Zaczął się zatem gorączkowo rozglądać w nadziei, że może wcześniej coś przeoczył, coś mu umknęło. Liczył, że może uda mu się dostrzec jakąś okrężną drogę, która nie kazałaby się im moczyć w podziemnym jeziorze, które jak zdążył się przekonać, stanowiło dla nich potencjalne zagrożenie - a zagrożeń lepiej unikać. Wodził więc wzrokiem dokoła, starając się dostrzec cokolwiek, co mogłoby się okazać pomocne. Jednocześnie powoli wycofywał się w stronę brzegu, dając znak Arturowi, by zrobił podobnie. Fakt, że rycerz mógł uznać to za akt niezdecydowania, co po części było prawdą. Jednakże wiedział, że jeśli to jeszcze w ogóle możliwe, to lepiej byłoby uniknąć starcia z tym czymś w jego naturalnym środowisku.
Wciąż pokładał również wiarę w Norze, która wciąż cierpliwie czekała przy brzegu. A nuż coś wywęszy.