Nazwa wyprawy: Filantrop zza grobu
Prowadzący wyprawę: Isentor
Wymagania do uczestnictwa w wyprawie: zaproszenie
Uczestnicy wyprawy: Devristus Morii, Isentor i Rodred
Było już późno, zegary dobijały do drugiej w nocy. Isentor jak zazwyczaj siedział do późna w bibliotece wertując manuskrypty. Po upewnieniu się, że przejrzał już wszystko, co będzie mu niezbędne w badaniach zabrał ze sobą księgę rodów rozpoczynających się na literę V. Poinformował o swej wyprawie jedynie dwóch adeptów. Nie chciał, żeby zbyt wielu wiedziało o tym, że wyruszył do archiwum.
Leon został już osiodłany przez Charona i czekał na mistrza przy bramie numer 3. Dopiero co rozpoczęła się hemis, czarne niebo pełne gwiazd rzutowało piękny kontrast do szarych odcieni dżungli. Isentor przystanął na moment zapatrując się w zadumie na konstelację mędrca.
Głupiec - pomyślał.
Leon coś taki markotny, czeka nas wyprawa do dżungli! Jaszczur ryknął nisko trzepiąc łbem i powoli wygramolił się z leża. Isentor dla pewności sprawdził raz jeszcze wiązania, mocowanie siodła i zawartość toreb.
Wszystko gra. Wsiadł na grzbiet gada i wyruszył w stronę dżungli na północ. W pobliżu wieży nie prowadzi żaden z traktów, musiał więc przedrzeć się przez gęste zarośla. Całe szczęście Leon spisywał się wzorowo z gracją jak na wielką jaszczurkę mijając powalone kłody i przedzierając się przez wszechobecny bluszcz.
To chyba wystarczy, jestem już kilka kilometrów od wieży. Poklepał wierzchowca po łbie na znak postoju.
Tutaj rozbije obóz, waruj Leon. Jaszczur zaczął krążyć wokół nieporośniętego przez bluszcz terenu stając na warcie. Isentor przygotował palenisko, polowe posłanie i rozsiadł się wygodnie.
Heshar. Z dłoni maga wyłonił się drobny podmuch ognia rozniecając ułożone ówcześnie drewno.
Fajka, gdzie to ją schowałem. Wyciągnął fajkę zza pasa, wytrzepał o buta pozbywając się resztek popiołu. Sięgnął po gram bagiennego ziela i nabił fajkę. Z ogniska wziął cienki patyczek, którym rozniecił ogień w fajce zaciągając się mocno raz po razie.
Waruj Leon, waruj...