Osgar chociaż i tak poruszał się bardzo wolno, teraz gdy zobaczył kościotrupa, zwolnił jeszcze bardziej. Mógł sobie teraz pooglądać go w pełnej krasie. Ten na razie bardziej był zajęty zabawą swoim kijem, niż intruzem. Mężczyzna oczywiście łudził się, że pozostanie tak do końca i po osiągnięciu odpowiedniej odległości spokojnie zdekapituje potwora. Jednak gdy tylko człowiek odrobinę zbliżył się do swojego przeciwnika, ten spojrzał na niego, z czymś na znak groźby w swojej postawie, po czym podniósł się, chrzęszcząc przy tym wszystkimi swoimi kośćmi i potrząsając swoim kijem. Osgar spojrzał oponentowi w jego puste oczodoły. Nie był to zbyt dobry pomysł, gdyż widok ten strwożył go jeszcze bardziej. Stopy jego natomiast niespodziewanie, oraz poniekąd bez jego woli zmieniły kierunek na odwrotny i zamiast iść do przodu zaczął się cofać. Gdy szkielet poczuł się znowu bezpieczny powrócił do swojego wcześniejszego zajęcia, przestając się przejmować strachliwym intruzem. Osgar pochylił się i zaczął łapać głębokie oddechy. Czuł jak serce waliło mu w piersi. Cały czas słyszał chrzęst towarzyszący ruchom szkieletu. W pewnym momencie zaczął on się nasilać. Człowiek z przerażeniem zobaczył, że jego przeciwnik ruszył na niego biorąc już zamach swoim ponad dwumetrowym kijem. Ledwo zdążył unieść miecz, gdy spadł na niego pierwszy cios. Osgar z trudem zablokował tą niecną próbę rozłupania mu czaszki, odpychając jednocześnie kij na bezpieczną odległość. Cofnął się szybko na bezpieczną odległość i zaczął obserwować ruchy kościotrupa. Musiał znaleźć jakiś sposób, aby dosięgnąć swojego rywala i móc zakończyć jego żywot wymarzoną dekapitacją. Ten właśnie zamierzył się na intruza potężnym zamachnięciem z prawej strony, Osgar więc uskoczył przed ciosem w swoje prawo, tak aby poruszać się w stronę zgodną z ruchem lagi. Miał szczęście, że znajdowali się na jakimś placyku, bo inaczej pewnie potknąłby się o czyjś grób. Następnym atakiem szkieletu, było pchnięcie kijem. Osgar, tylko na to czekał. Ponownie odskoczył w prawą stronę tym razem jednak tylko na tyle, aby nie oberwać lagą. Gdy ta śmignęła obok jego lewego boku złapał ją i pociągnął do siebie wytrącając przeciwnika z równowagi. Gdy ten znalazł się w odległości około metra od niego, to Osgar zamachnął się mieczem, celując w kręgi szyjne swojego przeciwnika. Atak jednak nie trafił tak precyzyjnie, jak mężczyzna by tego chciał i miecz zakleszczył się pomiędzy czaszką a kręgami szyjnymi.Uderzeniu brakowało jednak dość siły aby je przerwać. Wystraszony kopnął szybko kościotrupa odpychając go od siebie. Jego kij,na szczęście zostałw dłoni Osgara, miecz natomiast wyleciał w powietrze upadając gdzieś nieopodal miejsca walki. Mężczyzna odrzucił kij jak najdalej, aby szkielet nie dostał go ponownie i rzucił się w kierunku miejsca w którym upadła jego broń. Szkielet w tym czasie obnażył rząd swoim paskudnych, pożółkłych zębów i rzucił się z nimi do ataku. Dopadł go tuż przed miejscem, w którym znajdowała się jego broń, w związku z czym Osgar sprzedał mu kolejnego kopa, który ponownie odepchnął przeciwnika na wystarczającą odległość, podniósł miecz i akurat, gdy wróg miał zaatakować po raz kolejny zamachnął się na niego z nad prawego ramienia tym razem odcinając czaszkę od reszty szkieletu. Jak na razie reszta kości zwaliła się na ziemię. Miał nadzieję, że się już nie podniesie, w razie czego jednak pozostał tutaj jeszcze chwilę, obserwując kupkę kości.