Długouchą oblał zimny pot, wystrachała się nie na żarty, była przerażona bestią. Co to jest?! - krzynęła w myślach, miecz trzymała mocno. Zanim zdążyła się ogarnąć, kreshar był już przy jej stopach, właśnie miał się w nie wgryźć, kobieta odskoczyła w tył i odruchowo cięła mieczem od góry przez łeb zwierzęcia. Jednak szkolenie u Respeva się przydało. Wielki kot próbował ponownie ugryźć w nogi, lecz elfka odskoczyła w lewo i cięła stwora w bok. Odbiegła trochę w tył, kot też nie czekał tylko biegł na kobietę z zamiarem obalenia jej z nóg i wgryzienia się w jej szyje niczym wampir w swoją zwierzynę. Gdy zwierze było już metr od długouchej, ta odskoczyła w bok i mocno cięła kota w szyję, trafiła chyba na tętnice gdyż krew tryskała obfitymi strumieniami. Po kilkunastu sekundach utraty krwi kreshar osłabł i osunął się na ziemię, po kilku minutach już nie żył. Elfka jeszcze przez chwilę nie wiedziała co się właśnie stało lecz gdy adrenalina przestała działać ogarnęła się i spojrzała na swoją ofiarę. Wpadła w euforię, zaczęła skakać i kręcić piruety podśpiewując pod nosem. - Zabiłam potwora, zabiłam bestię, jestem rycerką. - po dłuższej chwili tego cyrku schowała miecz, chwyciła kota za nogi i zaciągła pod drzwi niziołka. Z szerokim uśmiechem na ustach, podpierając się pod barkami zapukała.