- Zaczynając od początku, wyruszyłam z pewnym konwojem bractwa z Raschet do Atusel. Tam zaciągnęłam trochę języka i za pewną opłatą dostałam się do gminy Utamin, gdzie zaczęłam od razu prowadzić poszukiwania. W ratuszu zostałam skierowana do aresztu, gdzie znajdował się nasz... bohater - spojrzała na Krzysztofa z uśmiechem na twarzy. Nadal była obrażona i widać to była w każdym jej słowie, które wypowiadał jej ostry jak brzytwa język.
- Udałam się do placówki bractwa i dostałam parę wskazówek. Muszę przyznać, że dowódca w tamtym mieście to naprawdę uroczy człowiek. Miły, dżentelmen, niewybredny, z wyglądu też może być... - zaczęła wymieniać na palcach, lecz szybko przerwała, przypominając sobie co musi zrobić.
- Potem u burmistrza wykupiłam więźnia za 70 grzywien. Całkiem nie wiele muszę przyznać, spodziewałam się więcej. Potem dzięki dobroduszności małżeństwa Paperbock, które aktualnie gości w Raschet, przywieźli nas z powrotem tutaj. Albo mnie bardziej z powrotem, bo nie wiem jak z Krzysztofem. Mimo tego im też przydałaby się jakaś nagroda. Chcieliby tutaj coś sprzedać albo kontrakty podpisać... nie żebym nalegała, ale wiele zrobili dla mnie jak i dla Krzysztofa. - Skończyła i z powrotem rozsiadła się w fotelu jak królowa, wpatrując się na ścianę i oczekując na czepliwy komentarz ze strony starego rycerza.