To było nader... dziwne. To, co zrobił Gaorth. Bestia przeskoczyła go i było oczywiste, że chce wgryźć się w jego górne arterie - szyję, kark, okolice twarzy, względnie obojczyka. Tak jak zresztą narrator tejże opowieści wspominał uprzednio, dosłownie przed kilkoma chwilami. Człowiek podniósł się do połowy, co tak naprawdę mogło oznaczać każdą jedną pozycję świata, lecz nie to było najdziwniejsze. Jak zostało powiedziane, "wojownik" miał cały czas w ręku miecz i tarczę, więc szukanie ich i podnoszenie było co najmniej... bezsensowne. Były to te chwile, bardzo ważne, śmiertelnie wręcz kluczowe, które człowiek stracił. Kreshar nie czekał aż Gaorth podniesie się do końca, nie miał takiego zamiaru, nie widział w tym celu. Ugryzł więc. Tak jak chciał, tak jak podpowiadał mu instynkt, dokładnie tak, jak w takiej sytuacji powinna zachować się taka bestia jak kreshar. Na wpół siedząc, Gaorth poczuł straszny ból, który rozlał się po jego ciele. Tuż obok jego twarzy wyrósł pysk zwierzęcia, które wgryzło się głęboko w jego obojczyk.
//Niewiele możesz zrobić, ale spróbuj. Nie zginiesz, zabić Cię nie mogę. Ale niestety zachowujesz się alogicznie, co nie pozostawia mi wielkiego pola do popisu w interpretacji Twoich zachowań i kierowaniem kresharem.