Po skończonym śpiewie Salazar wrócił na górny pokład i lekko zdyszany dalej kazał grać Dariusowi znane mu melodie. Lekko zdyszany zaczął mówić.
- Nie Melkiorze, to nie ręka krasnoluda, to po=chodzi z Hrabstwa Terwor, z miasta Darm czy Dram, ludzie północy niekoniecznie krasnoludy, lepią dobre trunki, to właśnie jeden z ich, specjał z gminy Aqtos. - Mówił ponownie wznosząc swój kubek i racząc się trunkiem i puścił oczko do Melkiora, nim zaczął mówić do wszystkich.
- Panowie, mam andzieję, ze będziecie bawić się dobrze a powiem wam czemu. Nie ma już odwrotu jesteśmy daleko do domu, a płyniemy w rejony wysp wulkanicznych, które nie są dostępne drogą morską, okrętami. były tysiące lat temu, kiedy Draconi pływali, ale znali ryzyko już wtedy. obecnie wybrzeża wysp archipelagu to mnoga ilość kominów wulkanicznych, czyli de facto skał, które będą ponad taflą wody wystawać na odległości gdzieś 25 km od brzegu wysp. Jednak spokojnie, są tez porty, wokół których nie ma zagrożeń wulkanicznych, nie było i mam nadzieję, ze się nic nie zmieniło, jednym z nich jest port Hessein do którego zawiniemy o ile będzie sprzyjać nam szczęście i bogowie. Oceniam szanse na jakieś 25%, że uda nam się dopłynąć na okręcie do portu.
//Tak, mam 4-ścienną kostkę, która zaważy o wszystkim.
- Ale bez obaw, jeżeli uda nam się dotrzeć na wyspy, to są też inne drogi opuszczenia archipelagu, nie morskie, a magiczne czy techniczne, powinien być tam teleport.
Podczas, gdy Salazar kończył śpiewać, najemnik Ginug będący na bocianim gnieździe, zaobserwował dwie fregaty na horyzoncie. Niczego nieświadomi ludzie płynęli wprost na nie.