Wypłynęliśmy z portu, boczny prąd ciągnący z południa częściowo wspomagał nasz rejs, zaś wiatr szalał niczym niosący ostrzeżenie złowróżbny krzyk. Z za horyzontu zniknęły ostatki wyspy, zaś sam okręt ciął bezkres oceanu. Jest późna noc.
- Niestety panie synu byłego hrabiego. Warunki mamy jakie mamy a wyprawa przewidziana jest na długie tygodnie. Zapewne jest pan przyzwyczajony do rarytasów i frykasów szlacheckich. Proszę się tak nie krzywić i cieszyć, że cokolwiek jest, a nie, że każdy musiałby sam zatroszczyć o swój żołądek. Kapitan mówi, że wartościowemu człowiekowi wystarczy suchy chleb i woda, zaś bezcenni nie muszą jeść niczego. - Mówił Darius do Melkiora biorąc sobie kawałek chleba i kubek wody, po czym odszedł na pokład by zjeść patrząc na bezkresny ocean.
- Nie drzaźnij mnie z samego początku...- Powiedział nim wszedł hrabia Nasard
- Nie musimy się wzajemnie przedstawiać, a każdy zna tu siebie nawzajem i ma o nim konkretne mniemanie. Niemniej jednak, oczekuję, że w obliczu kłopotów z jakim boryka się nasze królestwo, porzucimy niesnaski, by przeprowadzić tą ekspedycję w spokoju i wzajemnej współpracy. Mamy konkretne wymagania od tych wysp, mają mieć konkretne znaczenie dla przyszłości królestwa. Jeżeli to co pisze w tych stekach bajek i opowiadań... - mówił wskazując swoje 5 ksiąg, które wniósł na pokład. - ... okaże się prawdą, to nasz kraj a tym samym my sami zyskamy nowe możliwości. Nie wiem na ile ty, banito i zdrajco szanujesz nasz kraj, króla, któremu winny jesteś wdzięczność, szacunek i 4 tysiące grzywien. Dla Ciebie Malavon, czy Remar jak wolisz, w połowie wyprawy będzie inna misja, kontynuowania wyprawy wraz z drugą częścią ekspedycji, więc musimy współdziałać przez połowę wyprawy, a potem w czasie powrotu. Mam nadzieję, że dacie radę kontrolować swoje umiejętności i moce na tyle, by nie pozabijać nas wszystkich, członków wyprawy. - Mówił bezpośrednio do Malavona.
- To tyle, panowie, chciałem tylko to powiedzieć.