Elfka dalej wykonywała tą samą robotę. Te same wolne, powtarzające się ruchy, w przód i tył, czasami, jeśli gałąź była zbyt duża, to z góry do dołu. Długie, wąskie paski kory spadały na ziemię, czasami spadały też chude, łamliwe gałązki. Elfka prawie, że ziewała przy wykonywanej roboty i wyszukiwała każdej, choćby najmniejszej okazji, by zmienić obecne zajęcie na coś chociażby trochę bardziej interesującego, ciekawego i ponoszącego. Jednakże nigdzie nie było widać rachunku. Zostało jej więc korowanie, przynajmniej na razie.