Karczmarz w jednej chwili pobladł niemiłosiernie i spojrzał na Ciebie spod przymrużonych powiek. Minęło kilka dobrych chwil, nim odezwał się. Teraz jednak, jego głos był głęboki, szorstki, przepełniony bólem i goryczą.
- Co Cię to interesuje?! Zakonnik?! - ryknął Ci prost w twarz, na co cała karczma zamarła i spojrzała w Twoją stronę. Po chwili jednak wszystko wróciło do normy, choć dałbyś głowę, że czułeś wzrok na plecach.
- Parę tygodni temu. Nie wiem co to, nie wiem gdzie ma dokładnie swoją kryjówkę. Jaskinia, z której zazwyczaj słychać warczenia, jęki czy też płacz, rozciąga się na parę kilometrów w głąb ziemi. Nie wiem... - głos mu się załamał. Karczmarz schował twarz w dłoniach i zaczął cicho łkać.