W głowie Nastila pojawiło się tysiące myśli, setki obrazów i niezliczone ilości słów, które wyczytał w księgach. Zombie, nieumarły. Dosyć powolny, uparty w dążeniu do celu, bezmyślny. Stworzony przez czarną magię, nie działający bez jej nadzoru i zwierzchnictwa. Jak takiego przeciwnika pokonać? Nastilowi przed oczami pojawiały się odpowiednie ustępy starożytnych tekstów w momencie, gdy dobywał miecza. Mortis wyposażyła go w dwie sztuki, chwycił więc ten wykonany ze srebra. Był nieco ostrzejszy, więc większa szansa, że łatwiej nim pokona swojego przeciwnika. Spojrzał na zombie znajdujące się bliżej, jakieś dwa metry od niego. Srebrny miecz znalazł się w prawej ręce przyszłego nekromanty, który ruszył do ataku. Kluczem do sukcesu jest dekapitacja, lub poważne uszkodzenie tego, co zostało z mózgu. Resztki materii nadal wysyłały sygnały do przegniłych kończyn, więc zniszczenie tej części ciała kończyło sztucznie podtrzymywany żywot przeciwnika. Nastil ruszył więc. Postąpił parę kroków w lewo, mając drugiego oponenta już nieco dalej po prawej. Musiał dać sobie nieco więcej czasu. Zombie zaatakowało łapą, gdyż akurat samo nie dzierżyło żadnej broni. Pazury przecięły powietrze w miejscu, gdzie przed momentem znajdował się mauren. Ten wywinął się w bok i uderzył z góry. Srebrny miecz trafił w szyję nieumarłego, lecz nie pozbawił go jeszcze życia. Nastil miał zbyt małe umiejętności szermiercze, by dokonać dekapitacji jednym ciosem. Zaszedł więc zdezorientowanego przeciwnika bardziej od boku, lądując ostatecznie za jego plecami. Rąbnął z całej siły od góry, miażdżąc czaszkę, niszcząc resztki mózgu i ostatecznie pokonując pierwszego oponenta. Drugi już ruszał naprzód w jego kierunku.
1x Zombie, jest przynajmniej trzy metry dalej.