Ta przygoda trwała raptem trzy dni, które jednak zdawały się być nieskończonością. Funerisowi przyszło zmierzyć się z największym zagrożeniem w swoim dotychczasowym życiu. Pierwszy raz widział demona, pierwszy raz przyszło mu się z jakimś zmierzyć i nigdy nie przypuszczałby, że wyjdzie z tego cało. Ciemne jaskinie rozświetlane tylko migoczącym światłem magicznej kuli przyprawiały o dreszcze. Złowrogie cienie rzucane po ścianach nie dawały spokoju, przywodząc na myśl najstraszliwsze koszmary. Koszmary, które urzeczywistniły się szybciej, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Horda piekielnego pomiotu, spaczona anielica, boski demon Markunnr... To zbyt wiele. Dlatego, gdy niosąc Gorna wyszli na powierzchnię, gdy Poeta poczuł na twarzy zimny powiem powietrza, po prostu się popłakał. Hełm miał przyczepiony rzemieniem do pasa, więc jego twarz została odkryta. Zlepione kosmyki włosów, kilkudniowy zarost i zmęczona twarz pokazywały wojownika takiego, jakim jest naprawdę. Południowe słońce oślepiło go, łzy napłynęły jeszcze mocniej. Paladyn chciał zwalić wszystko na to właśnie światło, lecz nie dało się ukryć, że on po prostu płacze, bo tęsknił do życia.
Znaleźli się obok Zariel i grupy zakonników, wśród których było kilku wyspecjalizowanych medyków. Gorn został ułożony na wozie, gdzie od razu otoczyli go opieką. Anielica wspomagała wysiłki chirurgów i ortopedów, którzy za wszelką cenę starali się go utrzymać przy życiu. Poeta położył się gdzieś obok, w świeżym śniegu. Zamknął oczy i delektował się życiem. Nawoływano go i potrząsano kilka razy, zanim udało mu się wrócić z powrotem do rzeczywistości. Otworzył oczy i poczuł ciężar tego, co stało się z jego ciałem. Każdy nerw odezwał się bólem. Złamane żebra paliły i ćmiły, odbierając dech, czego nawet nie zamaskowała wypita wcześniej mikstura. Przebity bok nadal rwał bólem, chociaż mniejszym niż przed kuracją magicznym wywarem. Siniaki zaczęły wychodzić zewsząd. Policzek miał spuchnięty, prawą rękę nieco siną, a kolano ledwo zginał. Jakiś medyk podał mu dwa następne wywary. Gnatozrost, jeżeli dobrze zauważył inskrypcję na buteleczce i większą miksturę leczenia ran, balsam dla ciała i duszy. Po tym wszystkim zasnął na kilka minut.
Następnie zabrali swojego konie, które nadal stały w pomieszczeniu warowni i ruszyli drogą do stolicy. Do domu.
PODSUMOWANIE [DLA LENIWEGO ISENTORA]: Kinraya, anielica i wysłanniczka Zartata, zaaranżowała spotkanie zakonników z Bractwa ÂŚwitu. Nakreśliła zebranym sytuację, jakoby kultyści, którzy zostali kiedyś przez rycerzy rozbici, wracali do pełni swoich sił. Kompania złożona z paladyna Funerisa Venatio, świętej mściciel Patricii de Drake, rycerza Lucasa Paladina, paladyna Gorna Valfrandena i samej anielicy Kinrai, wyruszyła konno do wsi Sowie Sady, w północnej części hrabstwa Revar. Po dotarciu na miejsce odnaleźli spustoszoną i częściowo spaloną wioskę. W pewnej stodole udało im się natrafić na trzy demony, które przesłuchiwały człowieka, członka Rigor Mortis, jak się później okazało. Jednym z demonów był Nasril, skurwiel jakich mało. Uzyskując kilka informacji od umierającego człowieka, kompania ruszyła dalej, w stronę gór i warowni się tam znajdującej. Rozbili w niej obóz i spotkali trzech innych członków organizacji Rigor Mortis, którzy przyłączyli się do nich. Zeszli do podziemi warowni, chcąc przedostać się do wschodniego jej skrzydła. Zabijając kilka demonów, znaleźli się w wielkiej sali wydrążonej w skale, w której znajdowały się piekielnie wyglądające wrota. Po otworzeniu wrót, pokonaniu kilku demonów (a jakże!) i przejściu długiego korytarza, okazało się, że czeka na nich Urzjel, anielica, która została przeciągnięta na stronę otchłani. Po pojedynku z jeszcze większą i jeszcze groźniejszą zgrają demonów, stopieniu się Gorna, pokonano wreszcie spaczona anielicę. Ruszono dalej, w głąb jaskini. Tam odkryto, że Nasril, tamten czerwony skurczybyk, ożywił za pomocą Berła Zewoli awatar boskiego demona Markunnra. Po wyeliminowaniu zagrożenia okazało się, że pod posadzką znajduje się następna sala. Kompania spuściła się na linach do środka i odkryła, że znajdują się tam dziwne posągi, które wyglądają trochę jak grobowce... czegoś. Albo kogoś. Nawet Kinraya tego nie wiedziała. Po tym wszystkim wrócono na górę, gdzie czekała już na wszystkich Zariel z obstawą i grupą medyków. Uleczono ich i zabrano spokojnie do stolicy.