Krocząc tak minęłaś młode i żądne przestrzeni drzewka i krzewy. Mijałaś młode brzozy i buki, pnącza dzikiej róży i jeżyn łapały się Twojego stroju. Kiedy wkroczyłaś we właściwy las, cóż, można było nazwać go matecznikiem. Plątanina ziół, krzewów, krzaków, młodych drzewek, dużo brzęczącego robactwa i nitek pajęczych sieci. Po kilkunastu minutach wkroczyłaś w las duży, z rzadka zarosły młodą rośliną. Stały tam jak okiem sięgnąć duże pnie drzew, ich korony wysoko nad ziemią rozpościerały baldachim świeżych liści. Las ten, okazało się, był lasem dębowym.
Głośno nadawały ptaki, gdzieś poszycie zaszeleścił wąż, koniki polne uciekały spod nóg. Zobaczyłaś też dęby, wielkie i wysokie. Niektóre były stare. Po ich poziomych gałęziach niczym wodospady spadały pnącza dzikiego wina i bluszczu. Znalazłaś też i ślady krwi, rozoraną ziemię, zwłaszcza wokół jednego z dużych dębów. Jego korzenie lekko wystawały nad ziemię, pomiędzy nimi widoczna była nora.
//: Dziura w ziemi lekko opada w dół, ma średnicę 1 metra.