Przesunąwszy dłonią po czole odgarnął z niego przylepiony, niczym rzep psiego ogona, kosmyk włosów, po czym spojrzał cynicznym wzrokiem na tego zapatonego w siebie młodego dupka. Splunął dobitnie na ziemie nie spuszczając wzroku z Respeva. Trochę szacunku do starszego, robaczku... powiedział pod nosem po czym wypuścił całe powietrze z płuc, głęboko się zaciągnął i ruszył w stronę zapory. Dotarłszy na miejsce zwrócił się ku Respevow. Jako, że słońce waliło mu po oczach jedną rękę uformował w daszek, żeby móc to patrzeć na tego berbecia, drugą zaś machnął bezwładnie mówiąc przy tym znieważającym głosem - Co teraz... Paniee.... - bezczelnie przeciągłszy końcówkę uśmiechnął się nieznacznie i oczekiwał na dalsze rozkazy...