Kapitan wrócił do kajuty.
- Fałszywy alarm, działo czyścili... - powiedział w progu.
- A w odpowiedzi to powiem Ci tyle. Problemy moich towarzyszy są moimi problemami. W tym naszym świecie jest coraz więcej ciemności. To demony, to Meaneb, to jakieś inne cholerstwo, a teraz jeszcze plaga. ÂŚwiat stał się jakiś dziwnie mroczny i niebezpieczny. Pamiętam jak przed laty największym zagrożeniem jakie mogłeś spotkać na trakcie była jakaś dzika bestia, albo banda zbójów. A teraz? Mutacje, wynaturzenia, ofiary plagi... Nie wiem w którą stronę zmierza ten nasz Marant. Valfden stało się miejscem nieprzyjaznym, ludzie zdziczeli rządni tylko chwały, sławy i bogactwa nie liczą się z nikim. Tak samo jest z królem... Kazał wam samodzielnie poradzić sobie z plagą, zamiast nieco dopomóc, ułatwić tę pracę. Przecież jego magowie i alchemicy na pewno znają się na takich spaczeniach lepiej niż lud lasu, który od niego ginie. Dlatego chcę wam pomóc, bo w swej prostocie pozostaliście mimo wszystko normalni, a ja... w sumie za czasów Ostoi te wasze puszcze to również był mój dom, a łuk, chociaż teraz już praktycznie nie potrafiłbym z niego wystrzelić był przedłużeniem mojego oka i ręki. - skończył.
- No... o ile nie masz nic do dodania, to udaj się na spoczynek, ja muszę porozmawiać z tymi, którzy pełnią nocną wartę.
- A ja wiem? Ktoś z dołu strzelał. Jak wychodziłeś z kubryku to mijałeś tych, którzy siedzą na działowym. Gordian mówił, że nic poważnego i alarm w gruncie fałszywy. - odparła Silvasterowi elfka.