Test kruka #14

[Croy]

Cory szybko ocenił sytuację. Ciężkozbrojni strażnicy raczej nie mieli szans w dogonieniu go. Wrócił do zwłok, sprawdził kieszenie mężczyzny w poszukiwaniu grzywien. Następnie przystanął przy drzwiach, nacisnął klamkę i wypadł z budynku jak torpeda, rzucając się w kierunku labiryntu uliczek starego miasta. W końcu trafił przed zamtuz Rolanda. Zapukał nerwowo.

2x
Nazwa broni: sztylet bandyty
Rodzaj: sztylet
Typ: jednoręczny
Ostrość: 23
Wytrzymałość: 30
Opis: Wykuty z 0,62kg stali Valfdeńskiej o zasięgu 0,3 metra.

[Canis]

//Po pierwsze, akcja dzieje się w podgrodziu, burdel Rolanda również znajduje się w podgrodziuwięc gdzie ci tam do starego miasta.

W kieszeni Egora znalazłeś 5 grzywien.

[Croy]

Wziął marne 5 grzywien Egora, następnie przystanął przy drzwiach, nacisnął klamkę i wypadł z budynku jak torpeda, rzucając się w kierunku labiryntu domów na podgrodziu. W końcu trafił przed zamtuz Rolanda. Zapukał nerwowo.
-8 rolników, kurwa! -powiedział bez chwili zwłoki.

246g + 5g = 251g

[Canis]

- Stać ku*wi synu! - Usłyszałeś wybiegając zza węgła jednej z uliczek na wprost prowadzącej na posesję Rolanda. słysząc głos poczułeś jak stal wbija ci się pod koszulę i zaciska na koszuli, by w następnym momencie stracić równowagę i paść na plecy u stóp ciężkozbrojnego strażnika miejskiego. Za nim stało dwóch jemu podobnych zdyszany i zasapanych, widziałeś, ze pędzili prędzej w kierunku posesji na którą wtargnąłeś. - A ty co ku*wa tak spie*dalasz? Skąd te plamy krwi na koszuli?! Co się tu kurwa w tym podgrodziu dzieje?!

Mówił zasapany dzierżąc jednoręczny stalowy miecz przystawiając ci go do gardła.

[Croy]

-P-p-panie... M-m-mordują -wyjąkał Croy,
To mi się cholera trafili. Trzeba się ich jakoś pozbyć
-R-r-rozmawiałem z przyjacielem i nagle, s-s-siek! -wyjąkał udając przerażonego idiotę- Ktoś próbował go zabić! Stąd ta k-k-krew! Ale panie, nie ma co mówić! Trza tam iść pomóż potrzebującym! Tam jest kobieta i dwójka dzieci! J-j-ja tu zostanę, nie chcę widzieć więcej k-k-krwi.

[Canis]

- Ja pie*dole, jeszcze ku*wa na jąkałe trafiłem... Biednemu to zawsze wiatr w oczy i ch*j w dupe... Lecimy chłopaki. - Powiedział i zamachnął mieczem w kierunku domu, który napadłeś. Pobiegła cała trójka.

[Croy]

Croy odczekał chwilę, aż strażnicy znikną im z oczu. Chciało mu się w  tym momencie śmiać. Ruszył dalej, do burdelu Rolanda, aby zdać mu relację z wydarzenia.

[Canis]

I spokojnie bez przeszkód podszedłeś pod posesję, ponownie uraczył cię widok pięknych czerwonych zasłon zasłaniających okna piętrowego budyneczku. w oknach paliły się świece, a rzucający cień ukazywał przyjemne sceny cielesnych rozkoszy odwiedzających ten przybytek mieszkańców.

[Croy]

Rozglądnął się wkoło i zapukał do drzwi, spodziewając się zapytania o hasło.

[Canis]

A tu się zdziwiłeś, gdy usłyszałeś.
- Na ch*j pukasz Sekster, właź, czekamy na ciebie.

[Croy]

Croy przez chwilę zastanawiał się  czy wejść do środka. Nie miał pojęcia kim był Sekster, ani co w środku na niego czeka. Nacisnął klamkę, delikatnie otworzył drzwi i wszedł do środka, patrząc co znajdzie w środku.

[Canis]

Ujrzałeś dwie osoby stojące ze sobą za ontuarem, był to Roland von Lynx i Wundur z Efehidon.



- Ah to ty, masz mją kasę? Pozbyłeś się go? - Zapytał Roland.

[Croy]

-Egor wącha kwiatki od spodu -odpowiedział Croy
Wyciągnął z własnej kieszeni 100 grzywien. Może przy najmniej połowa złota mu się zwróci za wykonanie zadania, a ewentualny pracodawca jest warty tych pieniędzy.
-I o to pieniądze -wręczył Rolandowi monety.

251g - 100g =151g

[Canis]

- Dobra. Połowa jest dla ciebie. - Powiedział dając ci z tych 100 grzywien dokładnie połowę, czyli 50 grzywien. - Udaj się na stare miasto i znajdź tą dziewkę co cię do mnie przysłała. Powiedz jej, że masz moją zgodę. - I pomachał ręką tobie na pożegnanie.

[Croy]

Croy wziął pieniądze od Rolanda. Sprawa załatwiona pomyślał. Wyszedł z zamtuzu, po czym skierował swój krok w stronę starego miasta, rozglądając się uważnie aby czasem nie wpaść na straż, równocześnie szukając wzrokiem jego złotowłosej pracodawczyni. Równocześnie zastanawiał się nad słowami von Luxa. Mam jego pozwolenie? Ciekawe na co? Może to jakaś większa sprawa. Któż to wie? Warto się przekonać.

151g + 50g = 201g

[Canis]

Dotarłaś na miejsce, gdzie spotkałaś swoją zleceniodawczynię.

- I jak?

[Croy]

-Mam zgodę Rolanda. Tylko na co? -odpowiedział kobiecie

[Canis]

- Na coś więcej. - Po chwili dała ci klucz. - Weź go. Udasz się uliczką, która jest za mną. Pójdziesz prosto, a potem skręcisz w prawo przy drugim możliwym zakręcie. Znajdziesz zamknięte przejście do kanałów. Reszty chyba się domyślasz.

[Croy]

-Oczywiście -odpowiedział, zabierając od niej klucz.
Ominął ją i ruszył w stronę w którą wskazała mu dziewczyna. Najpierw prosto, potem w prawo przy drugim zakręcie powtórzył w myślach i potarł swoją brodę. Po chwili trafił przed przejście do kanałów. Włożył klucz do dziurki od drzwi i otworzył je, wszedł do środka i zamknął wejście za sobą. Rozejrzał się.

[Canis]

Chwilę minęło nim ujrzałeś w kanałach oświetlony tunel. Prowadził do jakiegoś pomieszczenia co wydawało się nieco nienaturalne w takim miejscu. Mimo pewnych obaw ruszyłeś dalej. W pewnym momencie pod wpływem światła pochodni zauważyłeś zbliżającą się do ciebie postać. Była dość niskiego wzrostu. Gdy stanął przed tobą, dostrzegłeś iż był to goblin. Miał skórzaną kurtę, dziwną czapkę na głowie, a na ramieniu trzymał młot, który wydawał się nieco za duży jak na rozmiary właściciela.

- Hej ty! Ty pewnie być nowy tutaj! Ja być strażnik tego przejścia! Ty musieć przejść mój test! - Goblin wydawał się jak najbardziej poważny mówiąc to. Potraktował byś go tak, gdyby nie szaleńczy chichot po chwili. - ÂŻartowałem oczywiście. Zwą mnie Bombowym Rizzikiem. Wiesz, lubię się czasem rozerwać. - zaśmiał się ponownie. - W każdym razie jesteś tu, a więc witam cię w naszych szeregach. Nie mam za wiele czasu, więc jakbyś miał jakieś pytania to wal śmiało.

//Rizzik "Bomba"