- To ma być ten piesek?! - warknął zawistnie w stronę taurena, który mocował się z cholernie kłopotliwym mechanizmem kuszy. W mig zorientował się, że bestia prawdopodobnie ma ich jak na talerzu. Wiatr wiał prosto od nich, a że obaj pachnieli jakby właśnie skończyli małe rendez-vous w przytulnym kąciku stajni, to raczej o oszukaniu zmysłu węchu bestii nie było mowy. Eric uskoczył za pień jednego z drzew. Analiza sytuacji była bezlitosna. Było ciemno, zimno, bez większych szans na ukrycie się przed cieniostworem, z tego dystansu też niewiele mógł zdziałać... Nie mniej miał już zarys pewnego planu, który chciał jak najszybciej wprowadzić w życie. W pełni skoncentrowany wyłonił się zza ośnieżonego pnia drzewa, mrugnął porozumiewawczo do Corrteza i gestem nakazał, by nie przestawał ładować kuszy. Sam zamierzał odciągnąć bestię i w miarę możliwości unieruchomić ją, by później była łatwym celem dla bełtów i strzał. Wysunął się na przód, pozwalając na to, by stwór skupił na nim spojrzenie swych zawistnych, mrocznych ślepi. Cieniostwór zarżał groźnie, przestąpił z łapy na łapę, jakby szykując się do szarży... I ruszył. Z nisko opuszczonym pyskiem, wysunąwszy róg na przód, wprost na wysokości, która mogła pozwolić na bezpośrednie spotkanie z klatką piersiową człowieka średniego wzrostu. Eric rozglądnął się pośród drzew, wyszukując pośród nich jednego z najgrubszym pniem. Odnalazłszy cel, puścił się do niego sprintem. Szarżująca bestia zbliżała się w zatrważającym tempie. Bezlitośnie wymierzony róg odwoływał się do najgorszych wspomnień z gabinetu szalonego stomatologa. Eric jednak dziwnie spokojny, stał, stale wyczekując bestii. Nogi miał lekko ugięte w kolanach, jakby szykował się do skoku. Oddychał miarowo, niemrawo poruszając ustami, mamrocząc coś pod nosem - zupełnie jak gdyby odliczał moment do uniku. Gdy bestia niebezpiecznie się zbliżyła, rzucił się w bok, wpadając w niemały nasyp śniegu. Masywne cielsko cieniostwora nie pozwalało na nazbyt wymyślne manewry. Niesiona szaleńczym pędem bestia wpadła wprost na drzewo, co do joty spełniając oczekiwania Erica. Róg z głośnym trzaskiem wbił się w drewno, wzbijając w powietrze wirujące odłamki kory. "Ciapek" był na chwilę unieruchomiony.
- Teraz, Corrtez! - krzyknął do taurena, zrywając się do biegu, by znaleźć się jak najdalej od siłującego się z pniem cieniostwora.