- Diomuś... - wymamrotał, czołgając się resztkami sił po ośnieżonym zboczu pagórka. - Ty chuju garbaty! - sapnął, aż go w płucach zapiekło od dotkliwego zimna. Całun bieli i chłodu oplatał jego kończyny i skutecznie utrudniał ruchy. Wyszarpując się z objęć tego mroźnego uścisku walczył o każdy centymetr. Szron osiadł na jego rzęsach i włosach, śnieg topił się i mieszając z potem spływał po karku Erica, wywołując fale wstrząsających dreszczy. Oczy mimo tego, że jakby nieobecne, świeciły dziwnym, wodnistym blaskiem, kiedy zaś już wyłonił się zza osłony pagórka, rozbłysły nową nadzieją, zauważywszy uśmiechniętego taurena. Na skraju zamarznięcia Eric wykrzesał z siebie coś na wzór termowizji. Ten nowo odkryty zmysł przemawiał do niego wyraźnie, w swych słowach zaś umieszczał dość sprzeczne wnioski typu: "zamarznięte jezioro", "gorąca herbata", "tafla lodu" i "palenisko"... W tym stanie jednak logika nie była dziedziną najszerzej uśmiechającą się do Erica, więc nie zauważał nic lekkomyślnego w płonącym sobie w najlepsze ognisku na środku spowitego lodową warstwą zbiornika wodnego. Poza tym nigdy nie rozmawiał z byczkiem! Z jeleniem niby tak, ale to co innego... Wznosząc się na wyżyny samozaparcia poczołgał się do ciepłego kręgu światła wokół ogniska. Fala ciepła uderzyła go jak solidnie wymierzona cegłówka. Przez moment czuł, jakby jego zmarznięte kończyny płonęły.
- P-panie b-b-byczku...? - wymamrotał nieśmiało przez szczękające od zimna zęby, obejmując się rękoma i pocierając dłońmi poszczególne części ciała, by odzyskać w nich ciepło.