Lucas rozpoczął historię. Mówił powoli i spokojnie, starając się nie pominąć żadnego istotnego szczegółu, jego oddech był miarowy, mimo strasznych wydarzeń jakie przyszło mu obejrzeć wewnątrz Boleskine.
- Od samego początku od tego miejsca emanowała złowroga aura. Kiedy wszedłem do środka, nie znalazłem nic istotnego, dopiero w Bibliotece zaczęły się zagadki. W jednym z kątów pomieszczenia siedział na fotelu elf. Ubrany w niebieską szatę, a na jego palcu znajdował się pierścień z jadeitowym klejnotem. Kiedy tylko coś do niego powiedziałem, rozsypał się. Wziąłem biżuterię i z drugiej strony pokoju, znalazłem prawdopodobnie jego pamiętnik. Słowa w nim zawarte dotyczył liczby 1984, którą Orwell wybrał, niestety, nie wyjaśniono w nim dlaczego. Zszedłem do piwnicy, gdzie spotkałem związanych zaginionych. Zostawiłem ich tam na chwilę i szedłem na niższe poziomy. Aby się tam dostać musiałem rozwiązać zagadki z użyciem pierścienia. Zabiłem Sambira, w pomieszczeniu wypełnionym kośćmi, a na najniższym poziomie, znalazłem księgę. Jak już mówiłem, próbowałem ją otworzyć, niestety efektem jest poparzenie, które widzisz, bracie. Wróciłem po zaginionych. Sołtys już nie żył, syn owszem. Wróciliśmy do domku, a resztę historii już znasz - gdy skończył usiadł i spojrzał na zasępioną twarz, sędziwego paladyna. Zdawało się, iż zmarszczki na jego twarzy jeszcze bardziej się pogłębiały.