Gorn dotarł na miejsce relatywnie szybko. Teren był równy, porośnięty krótką trawką, przeplatany małymi krzaczkami, które jakimś cudem ostały się w tym miejscu. Las był liściasty, z przeważającymi dębami i brzozami, co dawało wcale dziwne i interesujące połączenie biologiczno-kolorystyczne. Gdzieś wysoko przemknęła wiewiórka, dalej śpiewał ptaszek, który konkurował o względy swojej lubej, wygrywając jej swoim głosem niesamowite melodie, które koiły zmęczoną duszę styranego podróżnika lepiej, niż ciepło ciała pięknej kobiety w łóżku. No, może nie aż tak dobrze, ale i tak całkiem nieźle... Gorn szukał czegoś podejrzanego, lecz akurat nic podejrzanego mu się nie wydało. Tak przynajmniej mógł ocenić na pierwszy rzut oka.