-Pokaż zara coś to i gdzieś to szukał- powiedział krasnolud. Szczerze powiedziawszy widziałeś w nim wielką ciekawość. Chyba dlatego, że nie często ktoś z przejęciem po nocach szuka czegoś w bibliotece. Poprowadziłeś go do zaułka, w którym spędziłeś ostatnie godziny.
-Aaaa.. Chylica- sapnął tylko gdy wskazałeś mu tomiszcza na półce, którą wybrałeś. Ciekawe, możnaby pomyśleć, że, pomimo zmiany miejsca, wiedział, o które księgi chodzi. Albo to tylko nocny zwid i głupie przypuszczenia? Począł studiować kolejne linijki, szukał w pamięci informacji i wiedzy, która była z tematem spokrewniona.
-Chylica, a po prawdzie Chylica Dolna i Górna, bo dwie to wiochy były..- zaczął w końcu po kolejnych długich minutach kręcenia brody, lizania spracowanych palców celem ułatwienia przerzucania stron i uciekania w nieznane nikomu drogi krasnoludzkich myśli.
-Sołtysem Chylicy Górnej Stokłos był, piszą poczciwy chłopina. Dolną zaś Kupidyn przewodził.- mówił ważąc słowa. -Osady jak osady, nic specjalnego kronika nie mówi, bydło hodowali, wieprza też uświadczyłeś. Pól bez specjalnej miary, ale dostatnie i przeżyć się dało- opowiadał. W gruncie rzeczy niczego czego domyślić byś się nie mógł.
-Z podatkami nie zalegali, na trakcie ważnym i nie ważnym stali to i karczmy tamoj postawione były, ale głównie chłopstwo tam biesiadowało i sobie tylko znane święta fetowali..- ciągnął wywód. -I byłoby piknie, ale wioch już nie ma. Pono jaka banda lokalna wpadła, pomogli im też wiada miastowie rzeźimieszki i chyc, wszystko w popiół obrócone. Koniec.- efekciarsko zatrzasnął tomiszcze. Potem drugie. Jakby jednego było mało.
-Tyle wiadomo. Ja nic więcej dodać nie mogę poza to, że śledztwo nic nie wskazało, a winni napastnicy pewnikiem ziemie gryzą od lat. A osady nowej nikt tam nie stawiał, bo i po co w stare śmieci iść kiedy lepsze tereny są i bardziej przyjazne.- począł fantazjować jak dziadek dziecku bajki opowiadający.
-A teraz mus nam kończyć, bo mnie stara, jak tych Chyliczan ongiś hanza jaka, spierze i rzić se pocałuje, a nie ją.- uśmiechnął się paskudnie i prowadził cię do wyjścia. Nerwowo.