- ÂŁooo... - zawołał Zeleris, który nic nie znalazł w innej części osady i znów sobie latał, wracając na dziedziniec. Powodem owego zdumionego okrzyku był taki drobiazg, wielka ulam ognia niszcząca coś, co było kiedyś karczmą. Flamel domyślił się, że w środku musiało być coś groźnego. Wszak Devristus raczej nie użyłby potężnej magii ot tak sobie. Mag zobaczył także z powietrza jak jakieś "coś" bije Isentora. Król dostał po ryju i w tył, przez co był wystawiony na atak humanoida. Zeleris, wciąż w powietrzu, ocenił odległość i pobrał moc do zaklęcia. Skupił się na celu, czyli dziwnym mutancie i kumulując energię, wypowiedział inkantację, klaskając na końcu dłońmi.
- Izipash ipush huoshan elishash! - Podmuch wiatru pomknął w stronę humanoida. Dracon wymierzył go tak, aby nie uszkodzić przy okazji samego króla, co raczej byłoby niemiłe w konsekwencjach. Chciał tylko odepchnąć potwora i owo zaklęcia właśnie tak powinno podziałać. Flamel z powietrza obserwował efekt swojego ataku. Jakoś wątpił, aby podmuch zabił potwora. Bydle wyglądało na silne.