Grupa kobiet ciągnąca ciągnąca go, wraz z towarzyszami, w kierunku jakiegoś budynku mogła oznaczać kilka sytuacji. Po pierwsze, elfki mogły być pannami lekkich obyczajów z dość... agresywną strategią marketingową. Nie ma, że nie, masz skorzystać z usług! To czasem spotykało się pośród nawiedzonych kapłanów i wędrownych handlarzy, ale wśród kurtyzan było względnie rzadkie. One raczej przyciągały, nie ciągnęły. Znaczy ciągnęły też, ale później. Elfki mogły także być podstępnymi żmijami, które zechciały zaciągnąć ich w pułapkę. Sposób raczej nietypowy, ale cóż. Co kraj, to obyczaj. Ostatecznie elfki mogły być grupką zwyczajnych kobiet, po prostu oczarowanych drużyną i tym, jak jej członkowie są rewelacyjni. To było w sumie całkiem możliwe. Ostatecznie dracon pozwolił się pociągnąć, gdyż czuł, że tego wymaga jakaś niesprecyzowana siła wyższa.
- Znowu... - mruknął Zeleris, jakby do siebie. Pomachał ogonkiem i dał się poprowadzić do przybytku. - Jakże miła odmiana od towarzystwa wyłącznie marynarzy i tych tutaj - zagadał do elfek. Nie byłby jednak sobą, jeśliby w swej lekkiej paranoi nie węszył zagrożenia, więc był czujny.