A tymczasem Draguś radośnie hasał pośród walki i pokrwawionych zwłok. Po tym jak zabił jednego ze Zgromadzeniowców, pożywiając się jego krwią nabrał niejako "nowych sił", nazywanych w niektórych kręgach "wampirzym kopem". ÂŚwieżo wypita krew wyciągnęła go na wyżyny zdolności dziecka nocy. Czuł własną siłę, ruchy niemalże wszystkich wokół wydawały się śmiesznie wolne, widział, słyszał i czuł doskonale wszystko ze swego otoczenia. Był drapieżnikiem a noc była jego żywiołem. Wpadł jak burza na dziedziniec, na którym pozostały resztki sił przeciwnika. Niemal od razu doskoczył do jednego z wojowników. Uderzył raz, szybko i mocno, człowiek zaś cudem zablokował atak. Lecz wampir nie ustępował. Adrenalina i świeża krew buzowały w jego żyłach. Człowiek nie miał najmniejszych szans. Został zasypany gradem ciosów, każdy broniąc coraz słabiej. W końcu ostrze wampira dosięgło celu, trafiło w niechroniona skroń wojownika. Rozległo się niezbyt przyjemne chrupnięcie, trysnęła krew, a Zgromadzeniowec wrzasnął krótko i padł na ziemie. Krwawiąc drgał w pośmiertnych konwulsjach. Dragosani już tego nie dostrzegał, gdyż skoczył ku kolejnemu przeciwnikowi. Tym razem chciał się nim pobawić. Uderzył, nawet nie celując, przez co wróg łatwo wykonał unik i zadał własny cios. Dla wampira w jego żywiole cios ów wydawał się żałośnie wręcz wolny. Unik był dziecinnie prosty. Odskoczył w bok i płazem miecza zdzielił przeciwnika w kolano. Ten syknął, ale ustał, najwyraźniej nie bardzo wiedząc, dlaczego jeszcze ma całe ścięgna. Chwiejnie stanął w pozycji obronnej, trzymając miecz obiema rękami. Wampir uśmiechnął się wstrętnie i ponowił atak. Uderzał wolno i słabo, bardziej zaczepnie, niż aby zabić. Bawił się z człowiekiem, niczym kot z myszą. Trącał go mieczem i unikał jego ciosów, jednoczenie szydząc i niszcząc jego pewność siebie.
- No zobaczymy czy ci się uda... - Zadał cios. - Oh, za wolno. Może następnym razem. - Tyle, ze każdy kolejny raz był już szybszy i silniejszy. W końcu człowiek był u skraju wytrzymałości. Wampir postanowił to zakończyć. Odsłonił się, aby sprowokować przeciwnika. Gdy ten machnął mieczem, wampir zwinie uchylił się i wolną dłonią złapał za rękę Zgromadzenioca, po czym pociągnął, wytrącając go z równowagi. Mgnienie oka później, na odsłonięty kark wojownika spadło ostrze miecza. Rzecz jasna nie ścięło głowy. Nie musiało, bowiem rana jaką zadało i tak była śmiertelna.
0 Elfi łucznik
5 wojownik zgromadzenia