Usłyszawszy polecenie wejścia, od razu to uczyniłem. Przeciwnik był "łooogromny", od razu przyszedł mi do głowy na niego pomysł. Powoli zacząłem go okrążać bacznie go obserwując. Czekałem na pierwszy ruch przeciwnika, sam nie chciałem pierwszy atakować, choć niestety musiałem, przeciwnik nawet nie miał zamiaru podejść na krok. Zacisnąłem pięści, podszedłem o jeden krok i błyskawicznie przyskoczyłem do przeciwnika uderzając prawą ręką w jego twardy jak skała brzuch. Cios ten cofnął go o pół kroku, ale nie czekałem długo na odwet z jego strony. Nim zdążyłem wykonać kolejny cios, dostałem w z całej siły gladiatora w twarz. Cios był na tyle potężny że upadłem na ziemie głośno stękając z bólu, robiąc pod czas upadku obrót o 180 stopni, tym samym padając na brzuch.
Leżałem jak długi nie mogąc się dźwignąć, miałem szczęście że nie straciłem przytomności po tym ciosie bo bym przegrał. Powoli zacząłem się zbierać, cała twarz mnie bolała. Gdy tylko przybrałem postawę raczkującego bobasa, dostałem kopniaka w brzuch, tym samym padając na plecy. To już mnie naprawdę zdenerwowało.
Czy ten kmiot mnie wie że leżącego się nie bije? Czara goryczy się przelała w tym momencie. Przeciwnik stał nade mną i patrzył jak na niedojdę. Dźwignąłem lekko głowę i ujrzałem że kawałek od mych nóg znajdują się nogi tępej pały. Przyszedł mi do głowy rewelacyjny pomysł.
Ja cie teraz sprowadzę do dywanu parteru!Moja lewa noga figlarnie zawirowała i kopnęła łysego w piszczel, bardzo ale to bardzo boleśnie. ten czyn podbił nogę przeciwnika a ten się przewrócił na plecy. Teraz była okazja oddać. Niczym pantera zerwałem się z ziemi, w momencie znajdując się na przeciwniku. Chwyciłem go lewą ręką za ubranie tuż pod szyją a prawą przywaliłem z trzy razy w twarz. Już miałem się zamachnąć z kolejnym ciosem, ale w tym momencie przekręciłem głowę, tym samym przyglądając się przeciwnikowi. Jego cała twarz była zakrwawiona.....
//:Arti bierze kolejnego z paru powodów