- Cholera. Czemu zawsze ja mam takiego pecha. No cóż, tym razem nie dowiedziałem się dodatkowo- Niechętnie się uśmiechnął.- Może zaniosę go do siedziby Szwadronu? Tak, oni będą wiedzieli co z nim zrobić.
Iddeous chciał wziąć ciało fałszywca na plecy, ale smród odepchnął go. Mężczyźnie zachciało się wymiotować.
-Boże, jak to cuchnie. Zna on wogóle takie pojęcia jak woda?- zapytał sam siebie.-Pewnie będę rzygał co kilkadziesiąt metrów, aż nie starczy amunicji, ale co tam. Już nie takie rzeczy się przechodziło.
Wojownik ruszył ku Siedzibie Szwadronu Zagłady, był to kawałek drogi, lecz ciało Ignaciusa ważyło newiele ponad sto funtów.
-Boże, ześlij mi jakiego spinacza, abym nie musiał znosić tego odoru. Nawet moje stopy po kilku dniach niemycia pachną jak boskie pachnidła w przeciwieństwie do tego ścierwa.