Wysłuchał kompana i wyszczerzył się do niego, okazując, o dziwo, jak na moczymordę zadbane, w pełni kompletne wszystkie zęby.
- Powinszować ci zwycięstwa jedynie. Rad jestem, że powodzi się i tobie. O nas nie można już tak mówić. Raz nas w nocy bandyci napadli. Broniliśmy się, sam z kuszy ustrzeliłem jednego, jednak te sukinsyny, jebane w żopy kozojebcy mieli magów! Huk się podniósł, ogień i wrzawa. Tyle nam z taboru zostało... - to powiedziawszy w dłoń ujął trochę ziemi i rozsypał ją. Splunął z pogardą na wspomnienia tamtego dnia.
- Uratowaliśmy się w kilkoro. Potem było trudno, bez grosza, bez przyjaciół i nadziei. Wiedziałem, co czułeś ty, ale już nie mówmy o tym, druhu. Ważne, że spotkaliśmy się teraz, ty jesteś magiem, ja mam miecz i okazję do zarobienia na piwo i dziw... to jest jedzenie i dalszą naukę. W Valfden powietrze jest nawet inne, mniej przepełnione skurwysyństwem, jeżeli wiesz o co mi chodzi. - słowy pięknymi ujął swe myśli. Wtem zapytał Flamela elf. Zwrócił ku niemu wzrok Ergard i lekko kiwnął czupryną na powitanie. Wrócił do wpatrywania się w ziemię i wyczekiwania na rozpoczęcie przygody.