Widząc nagłe poruszenie w obozie dobyłam ze świstem miecza, ruszając do galopu. Gniadosz, do tej pory wstrzymywany, z radością pognał przed siebie, parskając radośnie. Pierwszego wroga stratowałam, podkute kopyta zmiażdżyły twarz członka Zgromadzenia. Zmasakrowane zwłoki padły bezwładnie na ziemię. Następny przeciwnik podbiegł, wykrzykując coś. Koń stanął dęba, wspinając się na zadnie nogi. Cięłam poziomo, po gardle. Klinga rozcięła skórę, mięśnie, krew chlusnęła na ziemię. Zeskoczyłam zgrabnym saltem z siodła, odwołując zwierzę. Ogier parsknął i odbiegł tam, skąd przybył. Obróciłam się, widząc szarżującego wściekle człowieka. Zamachnął się mieczem, znad głowy. W ostatniej chwili uskoczyłam, jednocześnie lewą dłonią zbijając klingę. Wykorzystując moment zaskoczenia i dezorientacji wroga chlasnęłam go po twarzy, poprawiłam. ÂŻołnierz zacharczał, padając na kolana. Zamierzyłam się, potężnym pchnięciem przeszywając go na wylot. Wyszarpnęłam klingę, cofając się. Krew kapała na ziemię, dostrzegłam następnego wroga. Podbiegłam cicho, wykorzystując zamieszanie bitewne. Uderzyłam płazem miecza w głowę wyższego od siebie człowieka. Stęknął, ale obrócił się, dobywając własnej broni. Szybko otrząsnął się, zasypując mnie gradem uderzeń. Uskoczyłam w bok, przetaczając się po piachu. Skoczyłam na równe nogi, odruchowo ustawiając paradę. Klingi zadźwięczały, posypały się iskry. Związałam ostrza i odepchnęłam go, przechodząc w uderzenie. Miecz ciął po wewnętrznej stronie uda. Odbiłam jeszcze jedno uderzenie i cięłam przez gardło. ÂŻołnierz padł na ziemię.
[Walka bronią sieczną 75%, akrobatyka]
47/55 Członków Zgromadzenia
1/1 Kapłan Niras