Autor Wątek: Falcon  (Przeczytany 1874 razy)

Description:

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Marsik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 102
  • Reputacja: 3
  • Płeć: Mężczyzna
Falcon
« dnia: 16 Luty 2008, 14:05:19 »
Prolog


Tysiąc lat temu żyła pewna wyjątkowa rasa. Nazywali się Falconi. Były to magiczne istoty, które mogły z postaci sokoła zmieniać się w człowieka. Ludzie uważali ich za innych. Niepasujących do reszty. Większość z nich została schwytana. Nienawiść była tak ogromna, że Falconi zaczęli uciekać z krain śródziemnych. Niedługo po tym, do króla doszła wiadomość o morderstwie, popełnionym poprzez monstra*. Jedynym dowodem na to, iż dopuścili się oni tego czynu było pióro pozostawione na miejscu zabójstwa. Władca wzburzony tą sytuacją nakazał, by każdego, kto mógłby być Falconem, schwytać i wsadzić do lochów. Miesiąc po tym wydarzeniu, król wydał rozkaz mordu wszystkich ujętych. Mieszkańcy Tyselu, gdyż tak nazywała się stolica krain śródziemnych, byli pewni, że żadna z tych istot nie chodzi po znanych im terenach. Teraz docierają słuchy o powrocie Falconów.



*Ludzie nazywali tak Falconów, ze względu na ich odmienność
« Ostatnia zmiana: 16 Luty 2008, 14:17:03 wysłana przez Marsik »

Offline Maximus

  • Kret
  • *
  • Wiadomości: 62
  • Reputacja: 38
  • Płeć: Mężczyzna
Falcon
« Odpowiedź #1 dnia: 18 Luty 2008, 07:57:00 »
Zapowiada się ciekawie, chociaż fabuła trochę często używana...  "ÂŻyją jakieśtam magiczne istoty potępiany przez króla i społeczeństwo". Nudnawe, aczkolwiek jak napiszesz fajnym językiem, to może będizesz mógł liczyć na pozytywne oceny... Aha moja to 7/10

Forum Tawerny Gothic

Falcon
« Odpowiedź #1 dnia: 18 Luty 2008, 07:57:00 »

Offline Marsik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 102
  • Reputacja: 3
  • Płeć: Mężczyzna
Falcon
« Odpowiedź #2 dnia: 29 Luty 2008, 17:20:22 »
Całkowicie zapomniałem dodać następnej części :D Oto i ona :D


Rozdział 1

- Te istoty nie mają prawa chodzić po ziemi! – mówił podniesionym głosem strażnik. – Są wybrykami natury. Trzeba to tępić.
- To już było... – odpowiedział drugi. – Wytępili, a te monstra powróciły.
- Falconi żyli przez te całe tysiąclecie. Głupiec z króla był – do rozmowy dwóch strażników wciął się starzec. – Myślał, że uda mu się wybić cały naród.
- Nie obrażaj naszego władcy! – wzburzył się wartownik.
- On żył tysiąc lat temu, młodzieńcze. Ciebie wtedy nie było. Nie znasz historii. Władca z niego był nijaki. Jego tak zwany „mord” był jedynie okazem słabości. ÂŻebyś się chłopcze bardziej nie denerwował, odejdę.
Starzec odszedł podtrzymując się na lasce. Miał nie więcej niż metr sześćdziesiąt wzrostu, niebieskie oczy i siwe, długie do ramion włosy. Ubrany był w spiczasty, jasnoniebieski kapelusz z dziwnym,  napisanym w nieznanym języku, słowie. Na sobie miał szatę w kolorze szarym, długą do kostek. Szedł ulicami Tyselu, miasta stołecznego. Skręcił w lewo, podążając w stronę swojego domu. O dziwo na gałęzi, przy przydrożnym drzewie siedział sokół. Ptak, czy raczej istota, której w krainach śródziemnych nie widywano od zarania dziejów. Starzec zdziwił się, wszedł do swego domu, otworzył okno i usiadł na fotelu. Chwilę po tym, sokół wleciał do domostwa starszego człowieka i zasiadł przy nim.
- Jesteś tu bezpieczny – powiedział starzec. – Nic tobie tu nie grozi.
Ptak spoglądał to na niego, to na okno, które człowiek parę sekund później zamknął.
   Istota przemówiła w mowie sokoła, a następnie w całym pokoju rozbłysło się jaskrawe światło. Nie minęła chwila, a ptak przeistoczył się w człowieka. Miał około metra siedemdziesięciu pięciu, czarne niczym smoła włosy oraz zielone oczy. Był dobrze zbudowany, na sobie miał dwuczęściową szatę, koloru brązowego.
- Nie sądziłem, że jeszcze w swym długim życiu spotkam Falcona – powiedział starzec. – Myślałem, iż odlecieliście w stronę terenów północy.
- Tak też było. Wiele wiosen obradowaliśmy, nad tym, co dalej postąpić… – istota przerwała na chwilę. – Wybacz mi mój brak szacunku. Najpierw powinienem się przedstawić. Nazywam się Seimus. Przybyłem tutaj z paroma moimi braćmi. Szukamy osób, które nam pomogą.
- Dlaczego wybrałeś mnie?
- Słyszałem twoją rozmowę z wartownikami. Myślałem, że będziesz skory do pomocy. Czy udzielisz nam wsparcia?
- Najpierw chciałbym wiedzieć, w czym mam wam pomóc? – spytał starzec.
- Dochodziły nas słuchy, że rządzący król jest mile nastawiony do naszego narodu. Podobno kiedyś jakiś sokół uratował mu życie w lesie – odpowiedział Seimus.
- Ah tak. Była taka sytuacja. Jeśli chcielibyście osobiście rozmawiać z władcą, mogę wam w tym pomóc. Suweren się zmienił, tak samo jak żyją teraz inni ludzie. Bym zapomniał. Nazywam się....
-... Merias – dokończył za mędrca Falcon. – Tak, wiem. Pomagałeś moim braciom podczas Wielkiej Ucieczki. Tylko jedno mnie nurtuje. Jakim cudem jeszcze żyjesz? Minęło tyle lat.
- Powiedzmy, że przebywałem w miejscach, gdzie wolniej biegnie czas. Teraz udaj się do swych braci, a ja porozmawiam z członkami Wielkiego Kręgu.
   Nastał wieczór. Seimus przeistoczył się w sokoła i wyruszył do swych współplemieńców. Merias wyszedł z domu, podążył ścieżką wzdłuż bramy do kościoła, następnie skręcił w ciemniejszą uliczkę, prowadzącą do zejścia do krypty. Wszedł do środka oglądając się czy nikt za nim nie podąża. Upewniając się tego, pchnął stalowy miecz, dziergany w ręce posągu, tym samym otwierając ukryte przejście. Zeszedł po krętych schodach zrobionych z drewna. Przeszedł przez korytarz, na którego końcu znajdowały się drzwi. Stanął przed nimi wypowiadając słowa „Lusmiru etentra”. Chwycił za klamkę i wszedł do ogromnego pomieszczenia, której posadzka była z marmuru tak samo jak i ściany. Na środku stał duży stół, a przy nim czternaście krzeseł. Merias zasiadł na największym i czekał. Niedługo po tym zaczęli się schodzić inni mędrcy.

Offline Ingmar

  • Kret
  • *
  • Wiadomości: 90
  • Reputacja: 0
  • Płeć: Mężczyzna
Falcon
« Odpowiedź #3 dnia: 29 Luty 2008, 22:31:18 »
Hmmm...Ciekawie się zapowiada...jeśli nic nie zawalisz to może byc nawet całkiem fajna fabuła.umiesz nawet całkiem dobrze pisać :P

Offline Marsik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 102
  • Reputacja: 3
  • Płeć: Mężczyzna
Falcon
« Odpowiedź #4 dnia: 01 Marzec 2008, 09:17:20 »
Dzięki wielkie :D Dobra zamieszczam następną część.



Seimus leciał nad miastem, jakby czegoś wypatrywał. Jego uwagę przykuł jeden budynek. Był on zbudowany z drewna pomalowanego na ciemnozielono. Sokół zmienił swój lot, ostro nurkując w dół. Wylądował przed drzwiami do tego budynku. Wszedł do środka, zamykając je za sobą. Wnętrze tejże budowli było cudowne. ÂŚciany z marmuru, ogromne, białe filary oraz wielkie, gotyckie okna. Seimus, wiedząc, że jest bezpieczny przemienił się w człowieka. Podążył czerwonym dywanem w stronę schodów, prowadzących do piwnic. Przed jego oczami pojawił się Falcon. Rozpoznał go od razu. To był Tormus.
- Witaj, bracie – powiedział Seimus. – Nieźle się tu urządziliście. Gdzie jest reszta?
- Dawno cię nie widziałem. Wszyscy czekają na nas. Chodźmy
Udali się do piwnic. Będąc na dole Seimus zauważył coś w rodzaju lampki. Jej światło biło słabo.
- Za tamtymi drzwiami są wszyscy – odezwał się Tormus.
Weszli do pomieszczenia. Przy kwadratowym, drewnianym stole, siedziały dwie osoby. Jedną z nich rozpoznał natychmiast. To był mąż jego siostry. Drugą postać próbował sobie przypomnieć, lecz nie potrafił. Wyszło na to, iż nie jej nie zna.
- To jest Gronbis – przedstawił Seimus’owi Tormus. – Jednak jego znasz. Za to ta młoda dama to Elena Tig. Jest córką naszego przyjaciela Garta Tiga, oraz świetną wojowniczką.
- Myślałem, że jesteśmy tu pokojowo – zdziwił się Seimus.
- Tak, ale zawsze można spodziewać się walki – odpowiedziała dama.
Grupa Falconów obmyślała dalej swój plan. Dyskutowali około dwóch godzin.

W międzyczasie w miejscu spotkań Wielkiego Kręgu, magowie i druidzi zasiedli do stołu. Było ich dokładnie czternastu. Nikogo nie brakowało. Wyraźnie widać było, iż siedzą w pewnej hierarchii. Po prawej ręce Meriasa, spoczęło sześciu druidów. Każdy z nich miał na sobie długą szatę, która była w jasnych kolorach. Na głowach mieli kapelusze z dziwnym, napisanym w nieznanym, lub zapomnianym wieki temu języku, słowie. Mieli również laski długości nieprzekraczających metra czterdziestu, które wykonane zostały z solidnego drewna, a na ich zakończeniu znajdował się ciemnozielony kryształ. Natomiast po lewej stronie Meriasa siedziało sześciu magów. Większość z nich była w podeszłym wieku. Na głowach mieli długie, spiczaste, koloru czarnego, kapelusze. Na sobie nosili szaty długie do kostek oraz różdżki, które zrobione były stworzone, podobnie jak druidzkie, z wytrzymałego drewna. Jednakże od nich różniły się długością. Najdłuższe dochodziły do metra piętnastu.
Na drugim końcu długiego stołu siedział przywódca magów. Nazywał się Brelios, pochodził z Mides Magnus – miasta położonego na południu kontynentu. Jako młodzieniec uczęszczał do Akademii Magii. Około trzydziestego roku życia, zakończył naukę i udał się w długą podróż. Wrócił po dwudziestu latach jako Arcymag Zakonu Ognia. Siedząc naprzeciw Meriasa ubrany był w dwuczęściową szatę koloru ciemnoniebieskiego. Nie posiadał kapelusza jak reszta przybyłych. Na plecach przepleciony miał łuk walijski. Jako podpory używał niezbyt długiej laski.
Gdy wszyscy się rozgościli Merias zaczął mówić:
- Witajcie. Za pewne wiecie, w jakim celu się tu znaleźliśmy. Otóż w naszym mieście pojawili się Falconi. Dostałem pewną propozycję. Potrzebują pomocy. Chcą dostać się na audiencję do króla. Jednakże władca nie zgodzi się na to, jeśli go nie poprzemy.
- Czemu mamy im pomagać? – oburzył się jeden z magów.
- Może, dlatego, iż zostali oni brutalnie wygnani z naszego kraju? – odpowiedział pytająco, Brelios. – Jestem za pomocą.
- Dobrze. Myślę, że czas na głosowanie – zaczął ponownie Merias. – Kto jest za pomocą, ręka w górę...
- Kto opowiada się przeciw? – spytał Brelios. – Dobrze. Stwierdzamy, iż większość z tutaj zgromadzonych opowiedziała się za pomocą. Na mocy nadanej mi przez członków Wielkiego Kręgu, oznajmiam, iż udzielimy wsparcia dla Falconów.
W różnych nastrojach, zebrani zaczęli powoli wychodzić. Zostali tylko Arcymagowie. Merias podszedł do swego przyjaciela i oznajmił:
- Doskonale wiesz Breliosie, że to może być tragiczne w skutkach.
- Zdaje sobie z tego sprawę – odpowiedział Arcymag Zakonu Ognia – ale musimy zaryzykować.
Po tej wymianie słów obaj wyszli i udali się, każdy w swoją stronę.

Merias szedł w stronę swego domu, gdy niespodziewanie ktoś zaatakował go od tyłu. Druid w porę się zorientował i zdążył uniknąć ciosu. Czym prędzej odwrócił się w stronę swego napastnika i z przerażenie spojrzał na tego kogoś. Był to jeden z assassynów. Mordercy, którzy niegdyś byli wynajmowani do brudnej roboty. Najczęściej chodziło o zabójstwo. Wysoko postawieni urzędnicy zatrudniali ich, aby kogoś wykreślili. Ubrani byli niczym samuraje. Merias zaatakował wroga swą laską. Udało mu się uniknąć ciosu. Jednak nie spodziewał się tego, co druid, zrobił chwilę później. Wypowiedział dwa słowa: „Centerso enteria!”, jasny pocisk z magicznego kryształu Meriasa, wystrzelił w stronę assassyna i ugodził go w klatkę piersiową. Morderca padł na ziemię. Druid chciał ponownie go zaatakować, gdy poczuł uderzenie w tył głowy i padł na ziemię nieprzytomny.

W tym samym czasie Seimus powrócił z narady. Zagościł w domu Meriasa, zdziwiony, że gospodarz jeszcze nie powrócił. Czekał w zniecierpliwieniu aż do rana...

Forneas

  • Gość
Falcon
« Odpowiedź #5 dnia: 01 Marzec 2008, 21:35:10 »
No Marsiku (jeżeli mogę), sądzę iż dobrze piszesz, szczerze mówiąc widzę parę podobieństw do innych utworów, może to przypadek ale nazwa łuku kojarzy mi się nieco z nazwą smoka walijskiego w Harrym Potterze, ale to tak może mi się wydaje, a Falconi (Falcon) kojarzy mi się z Malcomem... Takie małe czepianie się, nieco idiotyczne jak spoglądam z oddali na to co piszę, ale jednak. Warto powiedzieć, że nie wiem jak sokół otworzył drzwi, znaczy, napisałeś że Seimus (?) zmienił się w człowieka dopiero gdy wszedł do domu, więc jako sokół otworzył drzwi, nie wiem jak jako ptaszysko je otworzył, szczególnie że uprzednio przed nimi stanął, a więc uderzając w klamkę ich nie otworzył, ale może mam dziwne wyobrażenie... No i ten Merias trochę jak taki Gandalf... Co dobre, zrozumiał bym z lekka ten motyw chodź by dzięki nazwie terenu "ÂŚródziemie"... A i gratuluję fantazji, ładny i przyjemny do czytania utwór, chętnie przeczytam kolejne części. A i gratuluję wymysłu człowieka co posiada: "czarne niczym smoła włosy oraz zielone oczy" nie widziałem takiego zioma, ale komponować mogło by się dobrze.

Utwór mi się podoba z tym problemem odnośnie tego otwarcia drzwi. 8/10 to moja ocena.

Offline Marsik

  • Kopacz
  • **
  • Wiadomości: 102
  • Reputacja: 3
  • Płeć: Mężczyzna
Falcon
« Odpowiedź #6 dnia: 02 Marzec 2008, 10:21:12 »
Jeśli chodzi o te drzwi to Falconi w postaci sokoła są masywniejsze, większe niż takie normalne sokoły. Nazwę łuku znalazłem na wikipedii. Sądziłem, że będzie odpowiedni dla przedstawionej postaci. Nazwę Falcon sam wymyśliłem ;p a ludzie mają różne skojarzenia. Merias to taki typowy mag ;p Możliwe, że przypomina Gandalfa. ÂŚródziemie tak jakoś mi wyszło. Najbardziej mi ta nazwa pasowała do położenia krainy.



Rozdział 3

Seimus obudził się o poranku. Spoglądając przez okno, pomyślał, że jest ładna pogoda. Słońce świeciło, praktycznie nie było chmur. Idealna pogoda dla Falcona. Skonstatował, iż gospodarza nie ma w domu. Nie wrócił na noc. To było pewne. Seimus zamyślił się.  Postanowił wyjść i poszukać Meriasa. Poszedł główną ulicą w stronę kościoła. Nie minęła chwila, a zaczepił go jakiś strażnik.
- Hej, ty! Kim jesteś? Nigdy cię tu nie widziałem ? powiedział podniesionym głosem.
- Nazywam się... ? próbował wyszukać jakiegoś imienia -... Raos. Dopiero, co przybyłem do miasta.
- W jakim celu? ? zapytał strażnik.
- Szukam pewnego maga. Mam od niego odebrać wiadomość.
- Taak? A co to za wiadomość? Kto cię przysłał? Skąd przybywasz? ? zalał Falcona serią pytań.
- Nie mogę powiedzieć, jaka to wiadomość, gdyż sam jej nie znam. Jak mówiłem wcześniej, mam ją odebrać ? Seimus pomyślał, że strażnik nie jest najinteligentniejszy. ? Przysyła mnie kupiec. Przybywam z południa. Teraz wybacz mi, ale bardzo mi się spieszy.
Falcon już chciał odejść, gdy stróż powiedział:
- Czekaj! Czekaj! Może mógłbym tobie pomóc? Jak nazywa się ten mag?
- Jego imię brzmi Merias.
- Ah! O niego chodzi. Znam go. Poczekaj tutaj. Ja zaraz wrócę.
Seimus zaczął sądzić, iż poznana przez niego osoba jest bardzo miła. Cieszył się z powodu rzekomego odnalezienia Meriasa. Stał, a po jego prawej stronie rozciągała się droga, na której końcu widniał duży budynek. Prawdopodobnie była to swego rodzaju siedziba zarządcy miasta. Falcon zauważył nadchodzącą grupę pięciu żołnierzy. Pierwszą myślą było, iż Merias go wydał. Zaczął biec przed siebie. Co chwilę oglądał się za plecy. Tuż za nim byli żołnierze. Z każdym krokiem zbliżali się do niego. Skręcił w lewo w ciemną uliczkę. Z przerażeniem odkrył, że nie ma już drogi ucieczki. Miał tylko dwa rozwiązania. Dać się złapać, albo zamienić się w sokoła, a tym samym ujawnić się. Nie zdążył nawet pomyśleć, a poczuł przeszywający ból w lewym ramieniu. Była to zatruta strzała. Nie minęła chwila i padł na ziemię nieprzytomny.

Obudził się. Nie wiedział gdzie jest. Poczuł, że ma skrępowane ręce i nogi. Nic nie widział. Było ciemno. Słyszał tylko jakieś szmery. Siedział bezczynnie na zimnej posadzce, czekając na rozwój akcji. Nagle otworzyły się drzwi, a w nich stanął człowiek. Dało się dostrzec, że jest dobrze zbudowany. Zamknął drzwi i zszedł po drewnianych schodach. Zapalił lampę, której światło na początku trochę oślepiło Seimusa. Nieznany mężczyzna wziął krzesło, które stało parę metrów od Falcona i usiadł na nim. Zaczął mówić:
- Gadaj! Czy ty wraz z magiem planujecie zamach?
Seimus chwilowo nie mógł wykrztusić słowa. Miał sucho w gardle. Człowiek podał mu kubek z wodą. Falcon natychmiast wypił całą zawartość.
- Nie wiem, o jakim zamachu mówisz. Przybyłem tutaj po towar ? trzymał się wersji, którą wcześniej wymyślił ? miałem go odebrać od niejakiego Meriasa. Jednak nie było go w jego domostwie, więc udałem się na poszukiwania.
- Dobra, dobra. Nie kręć. W takim razie, czemu uciekałeś?
- A co niby miałem zrobić? Pięciu zbrojnych rzuca się na mnie. Nie miałem wyjścia.
- Mniejsza o to. Jesteś posądzony o spiskowanie przeciw najjaśniejszemu z naszego rodu, królowi. Staniesz przed sądem. Wstawaj! Idziemy.
- Nie mogę wstać. Weź sztylet i przetnij ten sznur.
Człowiek nie spodziewał się, że coś może złego się wydarzyć, więc wyjął broń i przerwał linę. W tym momencie Seimus szybkim ruchem nóg skręcił kark swemu wrogowi, a ten padł na ziemię martwy. Falcon czym prędzej przetną węzeł, który uciskał jego ręce. Wstał, podniósł sztylet i udał się w stronę schodów. Usłyszał kroki. Powrócił na swe miejsce, usadził na krześle człowieka i czekał. Nie minęła chwila, a drzwi ponownie się otworzyły. Ktoś wepchnął tutaj starca. Seimus od razu go poznał. To był Merias. Mag przeturlał się po schodach i wylądował na zimnej posadzce. Falcon podbiegł do niego, przykucnął, polał wodą, aby ten się obudził i rozciął węzły. Merias otworzył oczy mówiąc:
- Co ty tu robisz?
- Myślałem o jakimś lepszym powitaniu, no, ale cóż ? uśmiechnął się Seimus.
- Musimy się stąd wydostać! Zapewne w Wielkim Kręgu jest ktoś, kto nie chce dopuścić do audiencji.
- Spokojnie. Najpierw nabierz trochę sił. Wyjdziemy tymi schodami. Poszukamy twojej laski i pójdziemy w jakieś bezpieczne miejsce. Znasz takie? ? spytał Seimus.
- Tak. Jest pewna grota niedaleko miasta. Przejdziemy kanałami ? oznajmił mag.
Po około dziesięciu minutach, gdy Merias nabrał wystarczająco dużo sił, udali się po schodach. Drzwi były otwarte. Nikogo nie było widać, ani słychać. Ruszyli w stronę kolejnego przejścia. Tym razem było zamknięte, jednak nie sprawiło to kłopotu Falconowi. Silnym kopniakiem wywarzył drzwi. W środku było pusto. Jedynie stolik, na którym leżała jakaś laska.
- To moja. Całe szczęście, że jest cała ? uradował się mag.
- Idziemy dalej. Zauważyłem niedaleko zejście do podziemi.
Wyszli z pomieszczenia i udali się w lewą stronę. Przed nimi ukazała się drabina. Prowadziła w dół, co by wskazywało na wyjście z budynku. Niegdyś budowano takie tunele w każdym ważniejszym budynku w razie ataku na miasto. Zazwyczaj prowadziły poza mury. Tak samo było z tym. Ciemności spowinowaciły ten korytarz. Merias wypowiedział słowo ?Iubar!? i nastała światłość. Dążyli prostą ścieżką, na której końcu dało się zauważyć swego rodzaju drabinę.
- Zablokowane ? powiedział zasmucony mag. ? Nie damy rady wyjść.
- Odsuń się ? rozkazał Seimus.
Merias poczynił to, a Falcon potężnym uderzeniem zniszczył blokadę. Wyszli po drabinie. Znaleźli się w grocie.
- Wyczuwam tutaj zło ? zaniepokoił się mag. ? Coś tutaj jest.
Nagle usłyszeli coś jakby wrzask. Odwrócili się, a tam zauważyli ogromnego niedźwiedzia.
« Ostatnia zmiana: 02 Marzec 2008, 10:39:19 wysłana przez Marsik »

Forum Tawerny Gothic

Falcon
« Odpowiedź #6 dnia: 02 Marzec 2008, 10:21:12 »

 

Sitemap 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 
top