woda długo się gotowała, a wszyscy przybyli. Canis wstał i rzekł.
- No to towarzysze, narysujecie teraz pentagram - Narysowaliście pentagram sporej wielkości. - Ustawicie ten oto pięciokątny blok w centrum tak by stał dokładnie między prostymi... - zrobiliście to - teraz, niech każdy da po pięć kropel swej krwi, panowie wampiry 10. - zrobiliście to. - Teraz każdy stanie na jednym ramieniu gwiazdy, tak, aby pięty dotykały zewnętrznego pierścienia. - zrobiliście to. - no a teraz patrzcie i czekajcie. - Powiedziałem i przeniosłem kocioł bliżej pentagramu.
do wywaru, o barwie czerwonej, dolałem mały flakonik swej krw, a bawa zmieniła się na purpurową. pomyślałem... "jak narazie doskonale..." poczym dosypałem szczyptę piasku i wymieszałem, nad wywarem unosił się miły zapach. Canis wiedział iż tak się stanie, więc dosypał nieco ziemii z miejsca w kturym stał (sprzed zakonu Mroku). Wywar był teoretycznie gotowy. Canis kucnął i do kolejnego worka zebrał garść piasku z ziemii sprzed zakonu mroku, i przywiązał worek do pasa przy swej szacie. worek z którego uszczknął drobinę piasku ze ścierzki prowadzącej do dworu, położył na kamiennym bloku wewnątrz pętagramu. Oczywiście rozwiązany worek. Canis wziął spory flakon, w którym uprzednio trzymał swą krew i nabrał do niego wywaru. włożył do szaty, przy okazji wyjął drugi, który począł trzymać w dłoni, napełnił go oczywiście wywarem. stanął na ostatnim wolnym ramieniu pięcioramiennej gwiazdy i zaczął szeptać coś po drakońsku. podczas tego żucił flakon w kamienny blok rozbijając, i obryzgując nim każdego, i pokrywając cały piasek ze ścierzki. Canis dokończył słowa, wtedy wywar począł zmieniać się w kłęby fioletowego dymu ogarniając pentagram tworząc lejek odwrócony szerszą stronąś ku dołowi. każdy stał nieruchomo, Canis wypowiedział jedynie na koniec dwa istotne słowa "Dwór Eisenheim'a". po chwili pentagram wraz z blokiem jak i wszyscy uczestnicy podczas rytuału, wszystko co ochlapane wywarem, zostało przeteleportowane na ścierzkę, na której widać było w oddali dwór. drzewa były bezlistne, jednak niepokryte śniegiem, najwyra źniej an tym obrzaszrze śnieg niepada... albo specyfika tego klimatu oraz tych drzew... wyglądały jakby były obumarłe. Wszyscy ruszyliśmy dalej.
- Jeżeli macie jakieś pytania odnośnie tego poco idziemy gdzie dokłądnie lub jeszcze inaczej czemu nas akurat tylu czy coś, pytajcie śmiało... - powiedziałem widząc zdziwione miny że wywar z ich ciał jak i wszystkiego co zostało tu przyteleportowane... zniknął... wyparował... Szliśmy chwilę, kiedy to usłyszeliśmy szmery na ziemi, a potem ujrzeliśmy 6 zombie wygrzebujących się z ziemii (chyba każdy rozumie co to oznacza, walkę)
6 Zombie